Rozterki Mathiasa #3: Rząd Boliwii w sporze z Ubisoftem

My, gracze, wiemy najlepiej, jak irytujący potrafił być ostatnimi laty Ubisoft. Psucie świetnych tytułów, wydawanie niedokończonych gier, próby wyciśnięcia za wszelką cenę jak największego zarobku. Zdecydowanie, mieliśmy do czynienia ze swego rodzaju pasmem porażek studia o ponad trzydziestoletniej już historii.

Jednakże trzeba przyznać, że sytuacja zaczyna się ostatnimi czasy poprawiać. Dość wspomnieć o quasi-średniowiecznej wieloosobowej grze akcji – For Honor – którą mieliśmy okazję recenzować na łamach portalu. Okazała się ona już w wersjach przedpremierowych całkiem dobrym produktem i stale zyskuje na popularności.

Sprawa przedmiotowa: Tom Clancy’s Ghost Recon: Wildlands

Ostatnio natomiast do rangi hitu wyrastać zaczyna inna produkcja francuskiego dewelopera. Tom Clancy’s Ghost Recon: Wildlands to strzelanka osadzona w świecie współczesnym i wyposażona (jak co drugi tytuł wychodzący ostatnimi czasy) w wielkich rozmiarów otwarty świat. Opowiada o zmaganiach z potężnym kartelem narkotykowym Santa Blanca. Obraz przemocy, brutalności i bezprawia został umiejscowiony w Boliwii. I właśnie ta kwestia stała się kością niezgody pomiędzy Ubisoftem a rządem zainteresowanego państwa.

Tom Clancy's Ghost Recon: Wildlands
Jednym atutów Ghost Recon ma być możliwość przemierzania świata zarówno drogą lądową, jak i wodną czy powietrzną.

Zarzut: krzywdzący obraz Boliwii

Chociaż już w tym momencie u części z Was zapewne pojawiły się uśmiechy politowania, sprawa okazuje się poważna. Sam minister spraw wewnętrznych Boliwii, Carlos Romero, wystosował oficjalną skargę w formie noty dyplomatycznej, składając ją na ręce ambasadora Francji. Polityk stwierdza, iż gra szarga wizerunek państwa, a wyolbrzymienie problemu gangów narkotykowych jest krzywdzące dla Boliwii. W tej chwili rząd chce sprawę załatwić w ramach dialogu dyplomatycznego. Jednak jeżeli okaże się on nieskuteczny, Ubisoft czeka proces.

Widmo procesu w tle potencjalnego sukcesu

Pytanie tylko, w jaki sposób Boliwijczycy chcą ten problem rozwiązać? Gra jest już praktycznie ukończona i cieszy się ogromnym zainteresowaniem. Dość stwierdzić, że przez betę przewinęło się 7 milionów graczy! Nie sądzę, aby Francuzi zrezygnowali z wydania takiego złota, szczególnie że planowana data premiery to 7 marca. Od strony technicznej byłoby w zasadzie niemożliwym jej odkręcenie bez poważnych strat finansowych i wizerunkowych. Skarga pana Romero mówiąc szczerze przypomina przysłowiowe cofanie kijem Wisły.

Co więcej, nie bardzo wyobrażam sobie przerobienie produkcji w taki sposób, aby nie raziła ona wrażliwego rządu boliwijskiego. Wątek narkotykowy stanowi trzon problemowego shootera, zarówno fabularny, jak i graficzny i systemowy. Wszystko kręci się wokół Santa Blanca. Wygląda więc na to, że Boliwijczycy domagają się ni mniej, ni więcej, tylko skasowania tego świetnie zapowiadającego się tytułu.

Odróżniajmy rzeczywistości!

Co byłoby nie tylko nierealne finansowo, ale również bezpodstawne. Przypomnijmy, Tom Clancy’s Ghost Recon: Wildlands to trzecia część znanej serii strzelanek, opartej częściowo na motywach książkowych Clancy’ego. Sam Ubisoft w oficjalnej odpowiedzi podkreślił, że gra stanowi fikcję i nie należy brać jej zupełnie na poważnie. Motyw karteli narkotykowych niewątpliwie wiąże się z problemem tego typu występującym współcześnie w krajach Ameryki Południowej, natomiast celem twórców było dostarczenie rozrywki, nie zaś szkalowanie pięknego kraju.

Czy aby na pewno strata?

Powiem więcej, wybór Boliwii jako miejsca akcji gry to nie tylko nie problem, ale wręcz znakomita reklama dla państwa z uwagi na uchwycenie w ramach otwartego świata bogactwa flory i fauny, krajobrazów, a także kultury i architektury. Pamiętajmy, że mówimy o strzelance – gracze raczej nie będą na jej podstawie budować opinii na temat sytuacji polityczno-społecznej Ameryki Południowej. Co najwyżej zwrócić mogą uwagę na wspomniane wyżej walory estetyczne świata przedstawionego. Taka wizytówka na pewno wpłynęłaby pozytywnie chociażby na rozwój turystyki Boliwii. A jeżeli pan minister myśli, że teraz każdy gracz uzna jego państwo za nierządem stojące, to albo ma bardzo zakrzywiony obraz użytkowników, albo coś jest na rzeczy…

Tom Clancy's Ghost Recon: Wildlands
Przyznajcie sami, że aż się chce pojechać :-).

Nihil novi

No ale nie wchodźmy na tematy polityczne. Oczywiście, że gra jak każde dzieło aspirujące do miana sztuki może urazić. I wiele było takich tytułów. Jednak Tom Clancy’s Ghost Recon: Wildlands zapowiada się na przygodę utrzymaną w taktownym acz brutalnym tonie. Powiedziałbym nawet, że fikcja Ubisoftu jest i tak łagodniejsza od oblicza Ameryki (w tym wypadku Północnej), przedstawionego przez Rockstar w Grand Theft Auto. A spoza gier wideo przypomnę tylko świetny brazylijski film Tropa de Elite, poruszający problem południowoamerykańskich karteli narkotykowych i przestępczości (czyli dokładnie to, o czym mówimy). Jakoś Brazylia nie kojarzy mi się po nim jako siedlisko zła. Zaś idąc tokiem rozumowania rządu boliwijskiego, gracze S.T.A.L.K.E.R.-a muszą mieć ciekawy obraz ziemi ukraińskiej…

Na zakończenie

Sprawa Ghost Recon Wildlands po raz kolejny pokazuje, że wielu ludzi grubi się pomiędzy rzeczywistością a fikcją. Poddaje się powierzchownemu myśleniu, a często także stereotypom na temat gier wideo. Spór Boliwia vs. Ubisoft być może jest tylko burzą w szklance wody. Miejmy taką nadzieję. Gdyby jednak wszedł on na drogę sądową, to myślę, że francuscy producenci powinni się wybronić. Tym razem argumenty są raczej po ich stronie.

Jeśli nic się niesamowitego nie wydarzy w najbliższych dniach, to za 3 dni (przypominam – 7. marca, zapisujemy w kajetach!) kontrowersyjna produkcja ujrzy światło dzienne. O tym, co sobą zaprezentuje, przekonamy się więc niebawem.

Na koniec zamieszczam trailer gry, opublikowany przez Ubi na swoim kanale kilka godzin temu:

Dodaj komentarz

2 Comments

  1. LordSauronsays:

    Ubisoft ma bardzo dużo na sumieniu, będąc kompletnie oderwani od rzeczywistości, wydający buble i chciwi. Vivendi jest jednak jeszcze gorsze, do tego stosuje jakieś chwyty poniżej pasa żeby albo torpedować gry oraz inwestycje Ubisoftu no i próbuje zdobyć kolejne udziały.

    Chociaż taki Blizzard był pod skrzydłami Vivendi już od 1998 roku, co nie przeszkodziło wydawać im takich hitów jak Starcraft z dodatkiem Brood War, Warcraft 3 czy Diablo 2. Jednak potem Vivendi zaczęło mieszać, siać niezgodę i w ten sposób studio Blizzard North (dawniej Condor Games) odpowiadające za serię Diablo poszło na dno, a wielu świetnych twórców wyrzucono na zbity pysk. Cóż, chyba lepiej przezornie trzymać się z dala od Vivendi.