,,Czas Chaosu”, czyli grafomańskie wywody Mathiasa (#9)

Czas Chaosu
pióra Mathiasa
(#9)

Okrojony skład kolegium przeszedł do dalszych kwestii. Pierwszą z nich było mianowanie nowych członków Wielkiej Rady w miejsce zmarłych bądź skazanych. Dzięki temu w dalszych obradach uczestniczyło już trzydziestu sześciu zaufanych mężów. Inna sprawa, że część z nich otrzymała nominację ze względu na wpływowych krewnych, który już zasiadali w tym elitarnym gronie, jednakowoż była to praktyka na tyle powszechna, wręcz standardowa, że nie zwrócono na nią żadnej uwagi (pod tym względem polityka zbytnio nie różni się między epokami).

Głos zabrał Salvatore Clany:

– Roszady personalne mamy już szczęśliwie za sobą. Zajmijmy się więc tym, co w obecnej chwili najważniejsze, a więc działaniami wojennymi. W celu ustalenia aktualnego kapitału militarnego wzywam posłańców z poszczególnych frontów.

Trzech żołnierzy zostało przyprowadzonych do sali. Jako pierwszy głos zabrał Hers, reprezentujący zachodnie dowództwo.

– Po upadku Vallenstein armia poszła w rozsypkę. Pomioty piekieł zdziesiątkowały wojska Imperium. Śmierć generałów de Valloin i von Ginn położyły kres istnieniu frontu zachodniego. Xilliańczycy zatrzymali ofensywę. Zwyciężyli.

– Wygląda więc na to – rzekł baron de Mistrel. – że zachód jest aktualnie stracony. Powinniśmy wzmocnić obrnę na granicy ze strefą tych czerwonych bydlaków. Nierozsądnym jednak byłoby wysyłać ekspedycje militarne w stronę stolicy. Najwyraźniej Arcykról ma już to, czego chciał, ale nie powinniśmy go ani drażnić, ani tym bardziej tracić czujności. Proponuję skupić się na pozostałych frontach. Tam wciąż trwają walki, o których zapewne za chwilę usłyszymy więcej.

Szlachetne gremium przystało na propozycję barona, który na sprawach związanych z Arcykrólestwem Xillax znał się, jak mało kto – to on bowiem wiele lat temu przewodził wyprawie przeciw nieświętym hordom Laurencjusza Rogatego, która zakończyła się przejęciem wschodnich ziem Xillax przez Imperium (przekształconych następnie w prowincje Sarmondale i Demgate) oraz osłabieniem zagrożenia ze strony diabłów na ponad dekadę. Z tego powodu nikt nie zdecydował się kwestionować stanowiska de Mistrela.

Następnie swoją relację zdał delegat z frontu południowego.

– Dotąd wojska Darhnings zajęły zdecydowaną większość ziem południa. Oparły się jednak pewne strategiczne przyczółki: Rzemyk Wolności od Bandows do Windheim, prowincja Enwalentu oraz pojedyncze twierdze rozsiane po Sektorze Plonów, jak to nieumali nazwali strefę okupacji. Istnieje możliwość obrony tych punktów, o ile Jaśnie Gospodarny Paulus, Potężny Mariusz Godfield, Odważny Tarkwiniusz Wizmoure, Niezłomny Lucjan de Bandows i inni pozostali przy życiu dowódcy otrzymają wsparcie.

– Dysponujemy w odwodach trzema armiami – zaczął sir Gilehad Morz. – Jedna musi ruszyć w celu zlikwidowania spiskowców, którzy zgodnie z poleceniami powinni obozować gdzieś w drodze nad Belouis. Inna nie może opuszczać Prowincji Centralnej. Na południe możemy zatem wysłać tylko jedną. Pytanie – którą?

– Buntownicy to zadanie stosunkowo nietrudne, zatem może przekażmy je temu młodzikowi de Gloss? – zasugerował Hubert Layle.

– Absolutnie nie – sprzeciwił się lord Johann, nowo wybrany kanclerz Imperium. – Ten chłopak może i nie ma doświadczenia, ale widziałem go w akcji, nie ma sobie równych. Zresztą sami oceńcie jego poczynania, raporty nie kłamią.

– To prawda – zgodził się sir Gilehad. – Richard pokonuje martwiaka za martwiakiem. Najwyraźniej odziedziczył zdolności po swym szlachetnym ojcu.

– Albo charakter po swej przeklętej matce – wtrącił z przekąsem hrabia de Sierge, który na dzisiejszych obradach wyraźnie szukał luki w niemal każdym projekcie. Widocznie brak władzy po utracie Sarmondale nie służył mu najlepiej.

– Tego typu docinki są nie na miejscu, Arnoldzie – zirytował się Johann. – Obrażanie cudzych matek powinieneś był porzucić po ukończeniu szkoły elementarnej. – atmosfera gęstniała.

– Nie zapominajmy, co stało się z jego bratem – odparował de Sierge. – Nie możemy ryzykować życia ludzi południa, oddając ich losy tak niezrównoważonej krwi!

– Od kiedy to zacząłeś przejmować się ludźmi, mości hrabio-szczurze? – wypalił lord Johann. Ta uwaga rozsierdziła Arnolda do tego stopnia, że zareagować musiał Salvatore Clancy:

– Uspokójcie się, panowie. Nadmiar emocji nie sprzyja naszej sprawie. Pamiętajmy, że dokonania generała Richarda bronią się same. Czynami dowiódł, że ze swym bratem nie ma niczego wspólnego poza krwią, połowicznie tylko zresztą. Tym nie mniej przestrogi hrabiego de Sierge również należy wziąć pod uwagę. – po raz kolejny arcykapłan zdołał wyważyć rację, schładzając tym samym głowy gorącym dyskutantom.

– Niech zadecyduje głosowanie – zasugerował Hubert Layle, a zebrani przystali na takie rozwiązanie sprawy. Namiestnik wstał, wyciągnął z torby srebrne, obsypane klejnotami naczynie i postawił je na katedrze. – Kto uważa, że na południe należy wysłać Richarda de Gloss, włoży złotą monetę do pucharu. Kto jest zdania, że powinien to być Gotfryd Terański, włoży srebrny nominał. Miedziaka zaś winien dać ten, kto misję powierzyłby Mikaelowi de Frossentin.

Radcy kolejno podchodzili do katedry, gdzie stał puchar z północnej stali, wrzucając następnie odpowiedniego kruszcu pieniądz. Później przewodniczący obrad wraz z nadkwestorem i jednym z kapłanów przystąpili do ich zliczania. Złotych monet było czternaście, srebrnych dziesięć, miedzianych dwanaście.

– A więc postanowione – rzekł Clancy. – Południe otrzyma armię Richarda.

– Jeszcze wspomnicie moje słowa – rzekł pouczającym tonem de Sierge. Kilku równie niezadowolonych z wyniku głosowania uczestników przytaknęło mu, pomrukując.

– Tak, i będziemy z nich żartować przy ognisku – zaśmiał się Johann, po raz kolejny omal nie prowokując kłótni.

Ostatni delegat przyniósł wieści z barbarzyńskiego frontu.

– Impet Boraka i jego kohort znacznie osłabł. Generałowie Mariusz Gryf i Wocetus Adrylyjski zatrzymali wrogą ekspansję na rzekach Belouis i Moriende. Ziemie objęte barbarzyńskim panowaniem pogrążają się w chaosie. Jeśli dostarczycie nam obiecane wcześniej posiłki, będziemy mogli rozpocząć kontrofensywę.

– W końcu dobre wieści – wypowiedział na głos myśli wszystkich zgromadzonych lord Harold, góral z pochodzenia, cesarski sługa z wyboru. – Gotujmy się do bitki! Z chęcią ruszę wraz z Gotfrydem na pomoc naszym dzielnym wojakom.

– Nie zapominajmy o spisku renegatów – zauważył Salvatore. – Jeśli nie rozbijemy tych oddziałów, Mariusz i Wocetus mogą zostać wzięci w kleszcze.

– W takim razie rozbijmy ich! – niemal wykrzyknął pogodny Harold. – Pokonamy odstępców, a potem ruszymy na Boraka.

Tym razem obyło się bez dłuższej wymiany zdań. Gotfryd Terański w towarzystwie lorda Harolda został oddelegowany na front północno-wschodni. Armia Mikaela pozostała, by bronić serca kraju.

C.D.N.

Dodaj komentarz