Fantastyczne opowieści #12 – ,,Powrót do domu: Dusza Patrioty” (1/2)

Autorstwa KoLoS (Bractwo Kartografów)

Prolog

Potomkowie Jenoda cały czas rozmyślali, co tu zrobić, aby odzyskać swój prawdziwy dom. W końcu postanowili, że aby odnaleźć swój prawdziwy dom, muszą pokonać Nowego Wroga do ostatniego nieumarłego, lecz same ich postanowienia nie wystarczyły, nie posiadali armii, zaś pozostałe wojska musiały bronić cały czas Mythland. Anverg i Lorten bez przerwy prowadzili obronę stolicy Mythland, ale pewnego dnia zdarzyło się coś niebywałego, otóż okazało się, iż król Lorten zostawił w Farecoun swego syna, by bronił kraju, Vitaga. Króla Lortena cały czas dręczyły wyrzuty sumienia, że nie wziął Vitaga razem ze sobą do Mythland, ale co mógł zrobić, kiedy jego syn się upierał. Pewnego dnia stało się coś nieprzewidywalnego, Vitag powrócił z garstką wojsk prosząc, by odbili stolicę Farecoun – Raifen. Na tą prośbę odpowiedzieli potomkowie Jenoda.

 

Rozdział I – Odsiecz

Mitrea wraz z braćmi poprosiła króla Anverga, by oddał nieco swych sił militarnych, aby wspomóc odsiecz Raifen. Wyruszyli w czterech, z dość wielką armią, otóż król Anverg za namową Lortena, postanowił użyczyć większej części wojsk. Z takimi siłami ruszyli czym prędzej do stolicy Farecoun. Podróz trwała prawie miesiąc. W końcu dotarli do Raifen, całe krainy stolicy były opanowego przez Nowego Wroga, oprócz głównej twierdzy. Pierwszym krokiem było odbicie przygranicznego zamku. Z małymi problemami udało się przejąć twierdzę. Rozpoczęli szybką rozbudowę. Z początku oddziały Vitaga i dzieci Jenoda nigdzie nie mogły wyruszyć, ponieważ grupy martwiaków atakowały przejęty zamek. Dopiero po tygodniu ataki ustały. Kiedy zaczęli przemierzać krainy Raifen, byli przerażeni. Każdy grób był sprofanowany, zaś grobowce wielkich władców Farecoun splądrowane, a szkielety ciał władców ożywione, odnowione i przemienione w nieumarłych bohaterów. Wsie w obrębie Raifen były zniszczone. Potomkowie Jenoda wraz z synem Lortena rozpoczęli oczyszczanie Raifen. Nie było to łatwe, bo nieumarli założyli pięć nekropolii wokół głównej twierdzy, na szczęście żadna nie była rozbudowana, dzięki czemu mieli możliwość wygranej, ale tylko przy szybkim działaniu. Wszyscy razem doszli do porozumienia, że trzeba zająć nekropolie tak, aby żaden nieumarły nie uciekł podczas bitwy, dzięki czemu Nowy Wróg nie będzie wiedział, że jest atakowany. Plan był dobry, ale praktycznie niewykonalny. W końcu postanowili zbierać większą armię i się rozdzielić, a do tego czasu atakować małe oddziały nieumarłych, czyli jednym słowem mówiąc – prowadzili walki partyzanckie.

Minęło pół miesiąca, nadszedł czas realizacji strategii. Vitag postanowił przejąć dwie nekropolie, resztę zostawił potomkom Jenoda, oczywiście zabrał ze sobą największą ilość wojsk. Mitrea, aby dać sygnał na atak, wyrzuciła prosto do nieba wielką kulę ognia. Wszyscy zaatakowali w jednym momencie. U każdego nie było problemów, lecz piąta nekropolia zdążyła się zmobilizować. Wszyscy czterej zgromadzili się przed ostatnią nekropolią i zaczęli naradę: co zrobić z niewielką ilością wojsk, ale za to silnych i szybkich. Postanowiono wypuścić przynętę. Mitrea stworzyła iluzję czempionów i rozkazała im przebiec blisko muru. Szkielety nie myśląc, a wykonując rozkaz „bronić się przed wrogiem” zaczęły ostrzeliwać iluzję, która w zasadzie ino jeździła na koniach. Wtedy łucznicy pod komendą Vitaga rozpoczęli ostrzał oddziałów na wieżach. Gdy zostali pokonani, zniszczono stosy czaszek okalających mury nekropolii i ruszyć oddziałom na bramę zamku nieumarłych. W środku czekała dość spora ilość duchów i innego martwego plugastwa, ale z tymi czempioni i gryfy sobie poradziły bez większych problemów. Po paru minutach dalszej walki Raifen było oswobodzone z ucisku Nowego Wroga. Vitag podziękował dzieciom Jenoda.

– Dziękuję wam. Nie wiem, jak mam się wam odwdzięczyć – powiedział Vitag do reszty.

– Ty już sam dobrze wiesz jak – odparł Dern.

– DERN! – krzyknęli do niego Stard i Mitrea.

– Zostawcie go, ma całkowitą rację – powiedział Vitag. – Pomogę wam zwalczyć Nowego Wroga.

Vitag obiecał wspomóc potomków Jenoda w walce przeciw nieumarłym. Po przyspieszonych przygotowaniach wyruszyli na północ… tam, skąd przybył Nowy Wróg.

Rozdział II – Ujawnienie duszy

Po parunastu bitwach Nowy Wróg został całkowicie wypchnięty poza granice Raifen, teraz trzeba było przeprowadzić atak. Gdy już zebrali siły, czym prędzej wyruszyli. O dziwo, przy oblężeniu każdej nekropolii natrafiali na bardzo mały opór, dzięki czemu po zburzeniu murów, bohaterowie sami ruszali do ataku. Raz tylko wpadli w zmyślną pułapkę. Otóż wszystkie oddziały zostały przeniesione do jednej fortecy martwiaków. Oczywiście po obaleniu murów i zniszczeniu fortyfikacji obronnych herosi z niewielkimi oddziałami ruszali do boju. W pewnej walce Vitag został ranny, a następnie coraz większe rzesze nieumarłych go atakowały. Mitrea widząc to, rzuciła 'berserker’ i wszyscy wydali z siebie okrzyk: „Vitag! Nie zginiesz!!!” i ruszyli do obrony syna Lortena. Nieumarli widząc totalny szał trójki pozostałych bohaterów, zaczęli się odsuwać, w końcu rzucili się do ucieczki. Gdy bitwa minęła, Vitag był przerażony.

– Wy, wy ich… przecież ich była cała masa! – Vitag mówił, choć się wyraźnie jąkał. – Wy mnie ura… nie, jak to możliwe?

– Nie mnie pytaj – odpowiedział mu Stard.

– Niech no zobaczę jednego kościeka, nie ręczę za siebie! – mówił donośnie Dern.

– To, chęć zemsty… zemsty za rany, których my doświadczyliśmy – wyjaśniła Mitrea. – Nasi rodzice zostali zamordowani przez nieumarłych.

– Taak, teraz pojmuję – zrozumiał Vitag. – Widzę, że nie ma co czekać, ruszajmy.

Dusza patrioty odezwała się w każdym, z dzieci Jenoda, ale czy to, aby na pewno było prawdziwe zachowanie patrioty?

Rozdział III – Serce surowców

Wszyscy ruszyli dalej na północ. Dotarli po paru tygodniach do pięknego miejsca, o które od dawien dawna walczyły Mythland i Farecoun. W końcu dotarli do Krain Dobrobytu. Postanowili, że założą tu bazę. Z początku wszyscy podejrzewali, że Nowy Wróg założył tu wiele nekropolii, jednak tak się nie stało. Po dłuższym czasie zwiadowcy przekazali, że nekromanci chcąc maksymalnie wykorzystywać Krainy Dobrobytu, nie mogli założyć wiele miast, gdyż ziemia przez to staje się jałowa i niszczy się; więc założyli tylko 1 miasto. Vitag stwierdził, że można przejąć Krainy Dobrobytu na dwa sposoby: pokonać nekromantów, albo zająć wszystkie kopalnie, wtedy nieumarli się wycofają, gdyż mała liczba miast nie pozwoli im się odpowiednio obronić. Mitrea i Stard poparli drugi pomysł, jednak Dern był za pierwszym sposobem wygranej. Demokracja wygrała, Dern był zmuszony biegać za kopalniami, tartakami i kamieniołomami, zamiast przeć prosto na nieumarłych. Walka o źródła surowców okazała się bardzo ważnym elementem strategicznym. Zwolennicy innego życia za wszelką cenę bronili tego, co potomkowie Jenoda i Vitag odebrali. Widząc, że liczba strażników staje się coraz większa postanowili opracować odpowiedni plan.

– Zauważyłem pewną słabość w strategii martwiaków – powiedział Vitag.

– Ja mam dla nich tylko jedną strategię – Stard i Mitrea spojrzeli na brata złowieszczo, ale Vitag mrugnął do nich okiem i dał znać, że tym razem Dern ma częściową rację.

– Jednak musimy zmodyfikować trochę twój plan – zakończył syn Lortena.

Po dwóch tygodniach przygotowań o świcie Dern wyruszył z gromadą przygotowanych przez niego żołnierzy w kierunku, który zwiadowcy określili jako miasto Ixerton. Reszta bohaterów, aby nie wzbudzić podejrzeń Nowego Wroga, cały czas walczyła o punkty, które przynosiły korzyści materialne, jednak ich wkład w tą misję bardzo się zmniejszył. Dern po niedługim czasie dotarł do wielkiej nekropolii, która była praktycznie bezbronna, gdyż ta potężna twierdza prawie nie posiadała w garnizonie żołnierzy – tak, jak podejrzewał Vitag. Dern podjął decyzję o szybkim szturmie na miasto, czyli o sforsowaniu jedynej przeszkody do zdobycia miasta, chodziło mu o żelazną bramę. Dern rozkazał jednemu z przybocznych magów, aby ten wszczął 'trzęsienie ziemi’. Następnie wszyscy staranowali maszyną oblężniczą osłabioną wstrząsami bramę miasta. Po sforsowaniu przeszkody wkroczyli do Ixerton. Niektórzy „cywile” okazali się zbrojnymi, ale to nie stanowiło większego problemu. Podczas szturmu na miasto nikt z ludzi Derna nie zginął, zaś Dern nawet nie został ranny.

Dzień później na horyzoncie pojawiła się dość pokaźna armia nieumarłych pragnących odbić swoje miasto. Zadanie Derna było jasne: utrzymać miast, póki nie przyjdą posiłki. Nieumarli przyjęli szyk, rozległ się grzmot, po którym boczna wieża miasta runęła, a także po którym armia nieumarłych ruszyła jak jeden mąż do ataku. Armią dowodził jakiś uzdolniony nekromanta, którego Dern nie spodziewał się spotkać podczas obrony miasta. Nekromanta rzucił zaklęcie 'uskrzydlenie’ i wszystkie oddziały martwiaków przedostały się w krótkim czasie za mury miasta. Dern rozkazał zołnierzom zbić się w jedną grupę w kształcie koła, pośrodku którego znajdą się jednostki atakujące na odległość, zaś Dern sam ruszył w stronę nekromanty tnąc po drodze stających na jego drodze nieumarłych. Nekromanta zauważył nacierającego Derna.

– Ach, widzę, że odważny Dern staje naprzeciw niepokonanego Reenanda – powiedział nieumarły.

– Reenand, czy ktokolwiek inny, który jest nieumarłym zginie! – wykrzyczał Dern.

– Ha! Puste słowa – wyśmiał go Reenand.

Nagle na twarzy Derna pojawił się szeroki uśmiech, Reenand odwzajemnił go, po czym Dern wskazał swym mieczem, aby nekromanta popatrzał za siebie. Reenand nie oglądając się za siebie, wyczuł, że Dern kierowany zemstą był szczery i rzucił szybko zaklęcie 'teleportacji’ uciekając gdzieś, a gdzie? To już nie interesowało Vitaga i potomków Jenoda, wszyscy ruszyli zniszczyć nieumarłych, którzy przybyli odbić nekropolię. Po niecałym kwadransie walka się skończyła. Po zniszczeniu nekropolii wszyscy ruszyli w dalszą drogę.

Rozdział IV – Taktyczne pouczenie

Po około dwóch miesiącach bohaterowie zgromadzili sporą ilość wojsk i ruszyli całą armią w kierunku północnym. Po tygodniu szybkiego męczącego marszu postanowili odpocząć. Ledwo rozbili obóż, a strażnicy dali znać, że nadchodzi od strony północnej niewielka armia Nowego Wroga. Chcąc ją rozbić minimalizując straty Vitag rozkazał łucznikom stanąć na tyłach i ostrzeliwać wroga, gdy ten wejdzie w zasięg strzału. Zanim bitwa się rozpoczęła, Dern zauważył, że od południa podąża ku nim większa armia nieumarłych rozkazał szybko połowie wojsk przeznaczonych do bezpośredniego stracia stanąć na tyłach. Mitrea i Stard stanęli na tyłach, Vitag i Dern poszli na przód. Rozgorzała bitwa, którą wydawało by się wygrywali ludzie, niestety z bocznych wzgórz i lasów wybiegły kolejne oddziały nieumarłych i duchów, żołnierze nie wiedzieli co począć, stali jak wryci, gdyż mieli atakować wyznaczony cel będąc jednocześnie atakowanym z bocznej strony przez wroga. Gdy wydawało się, że chaos ogarnie wszystkich Dern uratował sytuację i krzyknął ile miał mocy w piersiach:

– WOLNA WOLA!!!

Każdy żołnierz od razu przeszedł do ataku nieumarłego, który znajdował się akurat najbliżej niego samego. Sami bohaterowie trzymali się blisko żołnierzy, ale na zewnętrznych stronach ich ustalonych szyków, co dodawało im otuchy. Bitwa trwała blisko dwa tuziny minut, straty nie były zbyt wielkie, ale mogły znacznie wpłynąć na dalszy przebieg ich misji. Herosi postanowili się rozmówić.

– To może zaważyć na ostatecznym wyniku naszych działań – powiedział Vitag. – Wyruszę do naszej ostatnio założonej bazy po nowe oddziały.

– To może potrwać – stwierdził Stard. – Nie możemy tyle czekać, nieumarli za ten czas uzbiorą większą ilość żołnierzy.

– Chyba, że za ten czas będziemy atakować – zaproponował Dern.

– A jeśli znowu wpadniemy w zasadzkę? – spytała Mitrea.

Przemyślenia całej czwórki przerwał żołnierz, który był trenerem żołnierzy w ich ostatniej bazie. Tak, BYŁ trenerem żołnierzy w ich ostatniej bazie.

– Bądźcie pozdrowieni! – przywitał się żołnierz. – Niosę dla was wiadomość – nastała cisza, po której kontynuował. – Miasto Driftown zostało zrównane z ziemią, zaś oddziały które ocalały chcą dołączyć do waszej ekspedycji. Niestety nie zdążyliśmy wam pomóc w walce z nieumarłymi, byli szybsi, ale widzę, że już jest po wszystkim, pomściliście nasze miasto.

– Zemsta się dokona, kiedy padnie ostatni martwiak! – wyjaśnił ostro Dern.

– Tak więc pozostaje dalszy marsz na północ – stwierdził Vitag. – Ruszajmy, czas nagli.

Ich spora armia zdobyła trzy nekropolię w tej krainie, po czym niewiele z ich armii zostało. Po zburzeniu nekropolii, założyli bazę i wysłali posłańców w różne strony świata, aby ściągnęli pomoc. Sami widząc skuteczność strategii gromadzenia wielkiej armii i marszu postanowili spróbować tej taktyki jeszcze raz, zwiększając jednak ilość zgromadzonej liczby żołnierzy.

Rozdział V – Rzeź legionów

Na rozległej polanie, której trawa miała kolor czarny, gdzieniegdzie przeplatany mrocznym fioletem stanął tuzin tysiąca żołnierzy, połowa z nich była posłuszna Vitagowi i dzieciom Jenoda, zaś druga połowa była żołnierzami Nowego Wroga. Dwie wielkie armie stały naprzeciw siebie, jedni żołnierze patrzęli się w drugich. Nagle bohaterowie obu armii podnieśli rękę na znak przygotowania. Po chwili, która wydawała się trwać godziny, herosi obu armii machnęli energicznie ręką w dół, po czym obie armie natarły na siebie z impetem. Liczba wojsk ludzi i nieumarłych były prawie równe, wprawdzie żołnierzy Nowego Wroga było nawet trochę więcej, jednak były to słabe jednostki, jak zombi czy szkielety. Za to wojska Vitaga i potomków Jenoda stanowili rycerze, krzyżowcy, nawet gryfy. Walka toczyła się na lądzie i w powietrzu, a także w żywiole magii. Armią nieumarłych dowodzili dwaj bohaterowie, pierwszy to rycerz śmierci, który prowadził żołnierzy do boju, drugi to nekromanta, który wspomagał swoje wojska z tyłu za pomocą magii. Nekromanta rzucał różne czary osłabiające, spowalniające, przeklinające, natomiast Mitrea rozpraszała co chwilę każde jego zaklęcie, a gdy żołnierze byli dość ranni Stard rzucił 'wzmocnienie’, a Mitrea rzuciła swoje ostatnio opracowane zaklęcie 'nienawiść do nieumarłych’, co dawało żołnierzom premię do obrażeń i ataku. Bitwa trawała niemal godzinę, szala zwycięstwa przechylała się to na połączone siły Mythland i Farecoun, to na Nowego Wroga, a to za sprawą dwóch zaklęć: 'wskrzeszenie’ oraz 'animacja martwego’. Dopiero śmierć nekromanty, którą spowodował Vitag, ponieważ dosiadł jednego z gryfów i przeleciał ponad armiami, następnie zeskoczył i wbił ostrze swego pałasza w to co nekromanta ma zamiast wnętrzności. Po bitwie, Mitrea ostatni raz rzuciła czar 'wskrzeszenie’, gdyż brakło jej many, a wykorzystała podczas starcia wszystkie mikstury z niebieskim płynem, jakie przy sobie miała. Resztę poległych żołnierzy pochowano, zaś zbroje przywróconych do życia naprawiono. Po jednodniowym odpoczynku ruszyli w drogę. Szli jak burza, zniszczyli dwie nekropolie i parli dalej na północ.

Rozdział VI – Górska przeprawa

Potomkowie Jenoda wraz z Vitagiem i zdziesiątkowaną wówczas armią postanowili założyć bazę, szczególnie, że dotarli do podnóży gór, na których wzniesieniach można było dostrzec kilka nekropolii. Przez pierwszy miesiąc prawie nikt nie atakował, a jeśli już, nie robili tego żołnierze Nowego Wroga, a różne górskie potwory i dzikie zwierzęta – wprawdzie nic, co mogło by stanowić większy problem. Bohaterowie postanowili po dłuższym czasie rozbudować swoją bazę do rozmiarów miasta, aby zdobyć trochę nowych rekrutów i surowców na podróż i oblężenia, które z pewnością nie będą łatwe do przeprowadzenia.

Gdy minął prawie miesiąc, jeden ze strażników zauważył sporą armię, która podążała od południa w kierunku północnym. Wojska prowadziło 4 bohaterów. Żołnierze wkroczyli do miasta, zaś generałowie skierowali się od razu do głównego budynku, w którym przebywali Vitag i dzieci Jenoda.

– Macie gości – powiedział jeden z żołnierzy i wprowadził 4 herosów.

– Witajcie, czy przybyliście pomóc w walce z Nowym Wrogiem? – zapytał od razu Vitag.

– Tak – odparł Gottard. – Jesteśmy sami w sobie odpowiedzią na wasze zawiadomienie.

– To jest Gottard, mój mąż – zaczęła Adelaide. – Doskonały zwiadowca i dobry wojownik. Me imię to Adelaide, chociaż zwią mnie Adelia, jestem wojowniczką, ale znam się troszkę na magii. Oto moja matka Adela – kontynuowała wskazując na swoją matkę. – Para się kapłaństwem, a oto jej mąż Blirvaen, który z kolei jest druidem.

– Przybywacie w samą porę – wtrącił Stard nie ukrywając zadowolenia. – Ale obawiam się, że to też nie wystarczy. Proponuję, byście założyli bazę i także rozbudowali swoją armię.

– A w szczególności jak najwięcej jednostek latających – poradziła Mitrea.

Gdy minął drugi miesiąc połączone siły Mythland, Farecoun oraz elfów ruszyły na twierdze nieumarłych. Twierdze Nowego Wroga były strasznie trudne do zdobycie, dookoła były otoczone wysokimi górami, a tylko z jednej strony można było do nich dotrzeć, w dodatku i tak ta „jedna strona” była zawsze stroma, kamienista i się kruszyła. Garnizony nie były gęsto obstawione, widocznie martwiaki nie obawiali się, że zaatakuje ich aż taka masa żołnierzy powietrznych. W sumie nekropolii było osiem, każdy bohater zaatakował jedną, w miarę równym czasie co reszta. Niestety, podczas oblężeń zginęła grubo ponad połowa latających jednostek, co nie wróżyło dobrze dalszej wojnie. Niestety, siły sprzymierzone nie miały wyboru, więcej posiłków raczej już nie przyjdzie, tak więc postanowili pokonać góry i podążać dalej na północ.

Dodaj komentarz