Might & Magic: Showdown – zabawa z figurkami

Ostatni rok był dla marki Might & Magic jednocześnie bardzo burzliwy, ale też bardzo cichy. Dało się zauważyć ogromną rozbieżność oczekiwań, wiele niespełnionych nadziei, jak również odcinanie się od przeszłości. Teraz jednak nastał Nowy Rok 2017, w związku z tym Ubisoft przerywa ciszę po wielu miesiącach i prezentuje projekt nad którym pracował już od pewnego czasu. Czy ma on szansę na sukces? Czy może zaufanie graczy zostało już zbyt poważnie nadszarpnięte?

Póki co Ubisoft stawia na odcinanie się od przeszłości (zamknięcie Duel of the Champions, czy zakończenie wsparcia dla Heroes VII), z powodów zarówno finansowych jak i wizerunkowych. Po kilku miesiącach jak emocje ostygnęły, światło dzienne ujrzał nowy projekt, noszący nazwę Might & Magic: Showdown. Jest to kolejny z licznych spin-offów marki, jakie wydawano od wielu lat. Widzieliśmy już różne rzeczy – karciankę Duel of the Champions, logiczną grę Clash of Heroes, grę akcji z elementami cRPG czyli Dark Messiah, grę przeglądarkową Heroes Online oraz kilka innych. Nic w tym dziwnego, za czasów 3DO również wydano kilka spin-offów, np. Crusaders of Might & Magic. Jedne bardziej udane, drugie mniej. Jednak obecna sytuacja jest zupełnie inna, gdyż w tej chwili główne marki, czyli strategie Heroes, oraz cRPG Might & Magic, są zawieszone w niebycie i nieznany jest ich dalszy los. Pożyjemy zobaczymy, przejdę jednak do rzeczy.

http://store.steampowered.com/app/517070/

Od kilku dni, część internetu zainteresowana serią jak też poczynaniami Ubisoftu, huczy od plotek. Showdown jest rzeczywiście pewnym powiewem nowości. Malowanie i walka przy użyciu figurek rycerzy, demonów, magów czy wężoludzi? Jak dla mnie bardzo fajny pomysł, sam miałem (i w sumie ciągle mam, bo nigdzie tego nie wyrzuciłem), dużo figurek rycerzy i żołnierzy, którymi uwielbiałem się bawić przy biurku albo na dywanie. Co prawda nie przemalowywałem ich na inne kolory, ale to detale. Niemniej gra i jej trailer uderzają w nieco bardziej nostalgiczne wspomnienia dla niektórych (a może wielu?) graczy. Znowu będziemy bawić się figurkami, które jednak będą ciut bardziej żywe i do tego z opcją ich modyfikacji. Jak zatem wygląda sama rozgrywka?

Gra jest na etapie early access, stąd możliwe są do napotkania błędy, gdyż gra nie jest jeszcze skończona. Jest to turowa gra taktyczna, czerpiąca swoje korzenie z serii Heroes. Na polu bitwy spotyka się dwóch przeciwników, każdy może wystawić do walki po cztery jednostki, w tym jednego bohatera. Każdą jednostkę możemy nazwać i pomalować jak uznamy za stosowne, dobierając kolory i atrybuty pędzla, zmieniając wygląd np. zbroi czy broni. Można malować całe części pancerzy, ale także niewielkie, drobne detale, jeśli ktoś jest bardzo szczegółowy. Możemy się spodziewać, że bardziej kreatywni gracze szybko pokażą ciekawe graficzne kompozycje. Jeśli ktoś liczył na możliwość wymiany ekwipunku między jednostkami – nie ma takiej możliwości. Niemniej, tryb malarski jest potężną zaletą tej gry. Warto żebym wspomniał, o oddzielnej aplikacji nazwanej Paint Workshop. Można z niej korzystać oddzielnie i za darmo, ale wtedy będzie można tylko malować figurki. Ubisoft organizuje konkurs na najlepsze prace, więc chętni do sprawdzenia swych pędzli mogą się tym zainteresować.

Co do samej rozgrywki, tutaj jestem rozczarowany. Jak już wspomniałem, walka toczy się na polu bitwy, który jest jakąś planszą rozłożoną np. na biurku. Tam spotykają się dwie armie, ewentualnie jedna armia i boss – pojedyncza, ale bardzo potężna jednostka. Wystawiając do walki nasze figurki, możemy maksymalnie wybrać trzy stwory standardowe oraz jednego bohatera. Dla każdej postaci, dobieramy specyficzny program taktyczny, określający jakie jednostki wroga mają atakować w pierwszej kolejności, przy użyciu wybranych przez nas zdolności. Na polu bitwy ustawiamy naszą armię w formacji, np. bohater na samym przodzie, prowadzący szarżę. Następnie figurki ożywają i ruszają do boju. No i doszliśmy właśnie do głównego problemu gry. Możemy kontrolować wyłącznie bohatera, klikając co chwilę zdolności na pasku pod ekranem bitwy. Nasi przyboczni są kontrolowani przez Sztuczną Inteligencję i robią tylko to co im wcześniej zaprogramowaliśmy. Jest to taki bardzo uproszczony Football Manager, gdzie sporo się dzieje w dobieraniu taktyki, zawodników, ustalaniu zachowań, ale dalej możemy się głównie gapić w ekran. W rezultacie wpływ gracza na samą walkę w Showdown jest znacznie ograniczony. Trochę fajerwerków, klikania zdolności bohatera i to w sumie tyle. Jeśli dobrze przygotowaliśmy się przed bitwą to wygramy, jeśli nie to przegramy.

Graficznie gra jest oczywiście recyklingiem grafik i zasobów z poprzednich części serii Heroes od Ubisoftu, głównie szóstki i trochę siódemki, choć nie tylko. Znamy od dawna strategie outsourcingowe koncernu, który sam przecież przyznał, że robi to dla cięcia kosztów. Również same plansze na których toczone są bitwy, zostały wzięte z poprzednich części. Jest jednak kilka nowinek, np. model demona Veyera, który wygląda wspaniale. W ogóle zawsze uważałem, że z Heroesów V-VII od Ubisoftu, najlepszą grafikę miała szóstka. Piękne krajobrazy, szczegółowe i różnorodne jednostki oraz wspaniałe artworki. Niby recykling nie powinien mi w takim razie przeszkadzać, ale zawsze jednak odczuwałem ten nieprzyjemny posmak pójścia na łatwiznę, za który żądali potem niemało pieniędzy. Tutaj jednak grafika jest uproszczona i bardziej zubożała, podobny efekt widziałem jak patrzyłem na Heroes VI, a potem na Heroes VII. Ostatecznie jest mimo wszystko dość ładnie, na zdolności miło się patrzy, w czasie bardziej zażartych walk trochę się dzieje na ekranie, animacje powinny zostać jednak nieco bardziej dopracowane, bo czasami jednostki zachowują się nieco dziwnie.

Gra jest w fazie early access i kosztuje ona 19,99 euro. Na polską kieszeń to jest w chwili pisania około 87, 00 złotych. Sporo contentu, np. kolejne kolory i figurki trzeba odblokować przez walki pvp, przez co można tej grze zarzucić konieczność grindu kolejnych elementów, gdyż trzeba będzie trochę nad tym wszystkim przysiąść. Kampania składa się z 30 misji, mieszanki treningowej i testującej to czego się nauczyliśmy. Nie jest to zbyt długi tryb i ma służyć jako przygotowanie do walk online między graczami, więc nie spodziewajcie się czegoś szczególnego. To przede wszystkim wytłumaczenie zasad, trening, przygotowanie i testowanie tego, co się nauczyliśmy. Gracze często piszą na forach o różnych bugach dotyczących gry, np. spadkach płynności wynikających z optymalizacji gry, jednostkach znikających z planszy, lagach czy problemach z połączeniem. Prace nad grą ciągle trwają, stąd musicie być przygotowani na potencjalne komplikacje.

Podsumowując, Might & Magic: Showdown jest mieszanym workiem. Z jednej strony mamy świetny i oryginalny system posiadania figurek, malowania ich i wysyłania do boju. Z drugiej strony sama walka nie jest już taka ciekawa, bo o ile wygląda jeszcze nieźle, to nie mamy na nią wielkiego wpływu, kontrolując tylko jednego bohatera, gdy za resztę odpowiada SI. Dorzucając do tego problemy związane z każdą grą na wcześniejszym etapie rozwoju (optymalizacja, bugi), to otrzymujemy tytuł, który ma w sobie potencjał, jednak minie jeszcze wiele czasu zanim zostanie on uwolniony. O ile w ogóle. Jeśli komuś podoba się oryginalny pomysł i lubi malować (na papierze czy w programie) to może się tytułem zainteresować. W ostateczności fan serii Heroes, który kupi cokolwiek z logiem Might & Magic też pewnie to sprawdzi. Jeśli ktoś nie lubi/nie umie malować, albo preferuje bardziej skomplikowany model walki to grę zapewne ominie szerokim łukiem. Polecam zacząć od darmowego Paint Workshop, gdyż reprezentuje on główne zalety gry i powód dla którego ona w ogóle powstała.

Ocena: w zależności od preferencji gracza. Osobiście przypuszczam, że będzie mniej więcej tak. Dla zagorzałych fanów serii i/lub malarstwa – od 7/10 wzwyż. Dla kogoś, kto nie maluje i/lub wolałby pełnoprawnego Heroesa – 4/10.

Dodaj komentarz