Opowieści Mrocznego Władcy: Prolog

Opowieści Mrocznego Władcy

pióra Lorda Saurona (Tajemnice Antagarichu)

Prolog

Noc zapadła nad światem. Mroczny całun zakrył wszystko jakby we mgłę, która kryła cały świat przed nieznanym. Orzeźwiający wiatr z zachodu niósł ze sobą słodki zapach lawendy i jaśminu z nutką odświeżającego zapachu świerku. Cisza, jaka zapadła była niemalże namacalne, po chwili jednak rozległy się charakterystyczne dźwięki świerszczy, które rozpoczęły swój nocny koncert. Słychać było szuranie, dźwięki łap stąpających po gęstej leśnej ściółce – nocne zwierzęta rozpoczęły łowy, które będą trwać aż do świtu. Potem ustąpią miejsca kolejnym istotom w niekończącym się cyklu życia i śmierci. Teraz jednak można było wyczuć coś niepokojącego. Coś poruszyło się w krzakach, zwracając na chwilę uwagę zwierząt leśnych które czmychnęły w popłochu. Pojawiła się postać w ciemnym płaszczu. Wyglądała na wysoką i szczupłą. Biły od niej moc i ogromna siła. Istota kierowała się na wschód. Zmierzała w kierunku tajemniczych gór majaczących w oddali. Nazywało się je Miedzianymi, gdyż ich brązowy kolor przypominał miedź a w pełnym słońcu rozświetlała się feerią barw. W tamtej chwili góry były jednak szare i matowe. Postać szybko i nadzwyczaj zręcznie pokonywała leśne przeszkody co tylko utwierdzało w przekonaniu, że to był ktoś niezwykły. To nie był jednak elf: osobniki tej rasy były mniejsze i jeszcze bardziej szczupłe. Wtem między mrocznymi drzewami coś się poruszyło. Postać zatrzymała się. czekając na powtórne poruszenie w zaroślach. Ciemność była wyjątkowo gęsta. Nawet krasnoludy z podziemnego królestwa Arkad-Barud słynne ze swych umiejętności przenikania mroku niewiele by zobaczyły. Postać ruszyła po upewnieniu się, że już po wszystkim. Przemieszczała się szybko, od czasu do czasu nasłuc.h.u.jąc czy nikt jej nie śledzi. Minęły tak dwie godziny, gdy istota dotarła na wielką polanę w tym czasie pokonując czterdzieści staj. Wygląda na to, że ta puszcza jest niemalże bezkresna.

Polana była wielka i szeroka. Krótka trawa przypominała miękki dywan, na którym chciałaby się znaleźć niejedna para kochanków. Być może z tej polany korzystały też leśne driady, gdyż kamienie i drzewa były rozmieszczony w uporządkowany, praktyczny sposób. Gdzie były właścicielki pozostaje tajemnicą, gdyż miejsce wyglądało na opuszczone, ale nie zarosło zielskiem przez prawdopodobne użycie leśnej magii z której te stworzenia były znane. Rosły też kwiaty, których kolorów nie sposób było rozpoznać w ciemności. Polana w świetle dnia wyglądałaby bez wątpienia pięknie, ale teraz nie było czasu się nad tym zastanawiać, gdyż znienacka spomiędzy drzew ukazały się jakieś wysokie, szerokie postacie. Zakapturzony podróżnik wymamrotał coś pod nosem i światło rozbłysło nad polaną. Wtedy szybko wyjął broń – miecz elfiej roboty, rękojeść była wysadzana rubinami, a klinga szara i matowa, ale rozbłyskującą co parę chwil karmazynową czerwienią. Zakapturzony spokojnie spojrzał na swoich prześladowców mogąc już zobaczyć ich w świetle. To były orki w towarzystwie mniejszych, ale bardziej zwinnych goblinów. Orki z ostrymi, pożółkłymi kłami, ciemnozieloną skórą, na której były wytatuowane symbole runiczne orków i umięśnioną budową robiły na każdym wrażenie. Do tego miały czarne, świńskie oczy które zmieniały się w kolor krwawej czerwieni w czasie ich sławnego szału bitewnego. Wojownicze, z wielkimi zdolnościami bitewnymi, były sławne w całej Tanarii. Gobliny, małe i chude, z czarnymi oczami, zgniło zieloną skórą oraz z również z żółtymi kłami wyglądały komicznie . W uszach miały złote kolczyki. Tchórzliwe i małe, w pojedynkę nie stanowią zagrożenia, ale w grupie czują się pewniej.  Trzeba z nimi być jednak ostrożnym, gdyż są niezwykle szybkie, przerastając nawet elfy. Gobliny i orki byli ubrani w ciężkie skórzane zbroje nabijane ćwiekami. Jeden ork miał zbroję płytową. Wszyscy walczyli maczugami, mieczami, toporami oraz oskardami, do tego mieli wielkie, okrągłe tarcze, orki ze stali, gobliny z drewna obciągniętego skórą bawoła jaka. Razem było ich piętnastu w tym ośmiu orków. Banda wymieniła uwagi w swoim języku i zaatakowała.

Orki rzuciły się pierwsze wrzeszcząc szaleńczo. Podróżny doskoczył do pierwszego. Zablokował dwa cięcia orka i sam zaatakował. Stworzenie zablokowało cios i szybko skontrowało. Zakapturzony ustawił miecz poziomo do blokowania i zaabsorbował impet uderzenia. Szybko kopnął orka w krocze i zaatakował. Ork zawył, a ból osłabił refleks. Ostrze gładko przeszło przez ramię stwora. Ten ryknął i zaczął szybko młócić mieczem. Szał był podróżnemu na rękę. Uniknął trzech ciosów i zaryzykował  cięcie w szyję. Opłaciło się. Kolejne dwa orki rzuciły się na raz na niego z pałkami. Mogły z łatwością gruchotać kości. Zakapturzony kopnął jednego w nogę, a z drugim zderzył się mieczem. Szybko weszli w wymianę ciosów. Kopnięty ork szybko dołączył do walki. Po chwili jeden ork padł z rozoraną piersią, a drugi kopnął podróżnego. Postać zatoczyła się, ale zdążyła uniknąć ciosu orka. Kucając zaryzykowała cięcie poziome na brzuch. Trafiła i rubinowy gejzer zalał całą okolicę Czwarty ork z toporem wszedł z podróżnym w ostrą wymianę ciosów. Bestia była bardzo szybka. Nikt nie mógł zdobyć przewagi, ale topór średnio nadawał się do szermierki. Szala zwycięstwa przechyliła się w stronę zakapturzonego, gdy ork otrzymał płytkie cięcie w plecy wynikły z nieuwagi. Cios nie był poważny, ale zdekoncentrował stwora. Podróżny szybko zasypał orka gradem ciosów. Istota zablokowała trzy, jednak następny trafił go w pierś, a kolejny w szyję. Padł w kałuży krwi. Kolejny miał ciągle wiele zapału, mimo śmierci towarzyszy. Zakapturzony szybko skoczył do orka i wyprowadził szybkie cięcia. Stwór uniknął wszystkich ciosów i skontrował . Nie trafił podróżnego, który kopnął orka w bok i sieknął mieczem  w głowę, która pękła na kawałki. Ostatnie dwa ruszyły wywijając wściekle toporami. Podróżny przeturlał się na bok i zaatakował z flanki. Z braku tarczy, spróbował zasłonić się twardym styliskiem topora, ale próba była nieudana. Stwór zawył z bólu, kiedy ręka wciąż ściskająca topór upadła z plaśnięciem na ziemię. Jego kompan spróbował skrócić podróżnego o głowę, ale biegający w kółko ork bez ręki wpadł mu pod topór i zginął z wbitym w pierś ostrzem. Zakapturzony szybko podciął nogi zdezorientowanemu przeciwnikowi i przybił go mieczem do ziemi.

Ork dowódca posłał gobliny. Podróżny wypowiedział w stronę potworków słowo mocy  tworząc w powietrzu ręką wzór. Z dłoni wystrzeliły czerwone pociski zabijając cztery gobliny w rozbłyskach światła. Ostatnie trzy próbowały pomścić swoich i krążyły wokół zakapturzonego człowieka, próbując go sprowokować do ataku. Nie doceniły go. Kiedy jeden z nich rzucił się na postać, to szybko został trafiony mieczem  w głowę. Bryzgnęła krew. Pozostałe dwa rzuciły się na raz z szaleństwem w oczach. Podróżny rozpoczął piruet defensywny. Roztoczył wokół siebie ochronną burzę miecza, zasłaniając się serią precyzyjnych cięć tworząc trudną do przebicia zasłonę. Gobliny szybko uderzyły. Nie trafiły celu. Zakapturzony uderzył płazem miecza jednego z nich, szczerbatego szakala z opaską na lewym oku, rozpraszając go i wyprowadził cięcie. Stwór nie miał szans. Jego towarzysz podał tyły, a widząc to ork przywódca szybko zaszedł mu drogę i odrąbał jego głowę jednym celnym cięciem tasaka. Przez chwili obserwowali się badawczo, mierząc się wzrokiem.
Dowódca rzucił się na postać w kapturze . Szybki jak goblin i silny jak niedźwiedź, próbował pokroić ofiarę. Ich szermierski pojedynek trwał chwilę. Badali swoje zdolności.
– Dobrze walczysz, jak na kogoś innej rasy ale nie uda ci się mnie pokonać!- zawołał ork. Głos miał niski i chrapliwy. – Nie mogę pozwolić ci iść dalej!
– Co ja wam zrobiłem?
– Obserwowaliśmy cię długo. Jesteś niebezpieczny, musisz umrzeć. I tak się stanie!
– Dla twojego własnego dobra, lepiej żeby ci się udało!- odrzekł zakapturzony.
Starli się ponownie. Mieli równe umiejętności. Walczyli z furią, nie mogąc przełamać gardy przeciwnika. Wtedy trzeba liczyć na błąd wroga. Po dziesięciu sekundach nadarzyła się okazja. Ork wziął zbyt szeroki zamach mieczem; odsłaniając brzuch. Podróżny zaryzykował atak. Zanurkował próbując nabić orka jak na rożen. Stwór zareagował i zablokował, ale ledwo. Został lekko zraniony w rękę. Zaatakował szybko podróżnego mieczem w kierunku piersi. Gdyby mu się udało, zakapturzony zostałby przekrojony na pół. Udało mu się uniknąć ciosu. Przeszedł pod dziurawą gardą przeciwnika i przeciął mu pierś. Dowódca padł z rozoraną piersią. Jednak szybko wstał i próbował walczyć dalej, ale zaczęło mu brakować sił. Podróżny spokojnie walczył. Nie ryzykował, bo wiedział, że ork sam padnie. Zdążył jednak przeciąć ramię i nogę stwora. Ork padł bez sił. Zakapturzony spokojnie schował broń i ogarnął wzrokiem pole walki. Szybko przeszukał rzeczy martwych i właśnie podszedł do dowódcy gdy ten spojrzał na niego i przemówił:
– Nie uda ci się uciec, taka jest wola Pana.
– Co? Jakiego Pana? – zapytała postać.
– Pana potężniejszego niż wszyscy inni. Bliska chwila jego nadejścia. Niewiernych czeka śmierć w ogniu. Ukorz się przed Jego wolą!
– O kim ty mówisz?
– Dowiesz się.- odpowiedział ork. Miałem cię zabić na Jego rozkaz, bo stoisz na Jego drodze. Zawiodłem go, ale możesz się do Niego przyłączyć. Jeszcze nie jest za późno.
– Jak On się nazywa?
– Jest wielki, potężny i wszechwiedzący.- orkowi przerwał kaszel. Chwała mu! Znaki są wszędzie, że on nadchodzi, niebiosa pełne gniewu, piekło szalejące w dzikim szale.
– Kto? Kto? – dopytywała się postać w kapturze. Gdzie są te znaki?
– Dowiesz się. Dowiesz się…
Rozległ się upiorny, nienaturalny śmiech orka, któremu śmierć zajrzała w oczy.
Ork umarł i już nic nie dało się zrobić. Przy jego ciele zakapturzony nic nie znalazł. Ruszył więc dalej w drogę.
A w mroku czaiło się zło…

Dodaj komentarz

1 Comment

  1. „nasłuc.h.u.jąc” zwraca uwagę xd.

    Co do samego OMW to nawet ciekawe, choć widziałem już kilka razy w różnych rzeczach motyw typu „spokojny dziwak rozwala znacznie głupszą bandę dresików” (umm, chyba wiecie o co chodzi), więc w moim przypadku nie mogło to zrobić jakiegoś sporego wrażenia. Zobaczę co będzie dalej, trochę tych tekstów już się pojawiło, więc zajmie mi to czas. A patrząc jakim leniem jestem w czytaniu to będzie długo ;).

    Tak więc good luck w dalszym pisaniu ;).