W poprzedniej części naszego tryptyku o szkodliwości gier wideo poruszyłem kwestię przemocy oraz uzależnień z nimi związanymi. Polecam zapoznanie się z tamtym artykułem, a szczególnie z zagadnieniami wstępnymi. Dzisiejsze rozważania będą się bowiem częściowo zazębiać i uzupełniać treściowo z poprzednimi.
Powszechny medium, powszechne problemy
W ostatnich latach komunikacja internetowa stała się już w zasadzie dobrem powszechnym. Od najmłodszych lat uczestniczymy w życiu sieciowym poprzez różnorakie portale społecznościowe, komunikatory, portale czy fora. Branża internetowa rozwinęła się niebywale i oczywiście postęp nie pominął również sfery gamingowej. Za pośrednictwem serwisów takich jak Youtube czy Twitch działalność rozwinęło wiele osób zainteresowanych grami. Można powiedzieć, że w drugiej dekadzie XXI wieku weszliśmy w epokę streamerów. Wokół kanałów znanych, mniej lub bardziej merytorycznych youtuberów wyrosły potężne społeczności fanów. Chyba nie będzie przesadą, jeżeli powiem, że dla wielu dzieciaków dzisiaj wyświetlenia komentarza podczas nagrania Isamu czy Gimpera znaczy więcej niż autograf Madonny. Ot, do gry weszło nowe pokolenie celebrytów, których sława oparta jest o nowe medium.
Skoro internet stał się ogólnodostępny (ponoć już 75% Polaków ma do niego dostęp), do opinii publicznej zaczęły przebijać się pewne jego grzeszki. Od paru lat mamy do czynienia z nagminnym, momentami uciążliwym poszukiwaniem i zwalczaniem w sieci tzw. hejtu. Dotychczas niemal całkowicie wolna od medialnej presji sfera zaczęła być rozliczana z zachowań internautów, którzy w swym poczuciu bądź to anonimowości, bądź bezkarności zaczęli przekraczać pewne dopuszczalne społecznie standardy. Czy jednak nienawiść w sieci, szczególnie w środowisku gamingowym, o którym rozprawiamy, to rzeczywiście aż tak duży problem? Prześledźmy to na kilku przykładach.
Konstrukcja internetowej dramy
Dla tych, którzy trochę obserwują poczynania youtuberów, określenie drama jest znane. Dla pozostałych, którzy mają lepsze rzeczy do roboty na co dzień – najkrócej rzecz ujmując jest to spór pomiędzy autorami znanych kanałów na portalach społecznościowych. Te zdarzają się stosunkowo często, a wymienić możemy kilka ich cech:
- zwykle wybuchają o pierdoły pokroju niesmacznych zapiekanek na Pyrkonie,
- trwają najczęściej kilka dni, po czym wygasają bądź dochodzi do ugody,
- charakteryzują się obustronną wymianą zdań na dany temat, zwykle w postaci wyzwisk lub prowokacji ze strony youtuberów,
- co bardziej poważne kończą się tzw. raidami społeczności na fora czy grupy zrzeszające fanów „wrogiego” youtubera.
Część z was zapewne w tym momencie łapie się za głowę, jak można w ogóle ekscytować się czymś tak idiotycznym. No cóż, ludzie mają chyba naturalną tendencję do interesowania się życiem swoich idoli i zainteresowanie dramami nie różni się niczym od czerpania wiedzy z kolorowych gazetek na temat tego, z kim puściła się danej nocy Kim Kardashian. Zresztą i cele dram są nastawione z reguły na podniesienie oglądalności kanałów czy zaangażowanie społeczności dla czerpania z tego zysków. Krótko mówiąc – hajs się musi zgadzać. Spontaniczne spory wbrew pozorom nie są takie częste i w ich wypadku rzadko dochodzi do eskalacji.
Niestety, nie zawsze dramy zdychają tak szybko jak na schemacie powyżej. Czasami przeradzają się w długie spektakle nienawiści, trwające miesiącami, a czasem nawet latami. Wielu użytkowników – głównie dzieci – bierze czynny udział w słownych atakach na tego czy innego youtubera w obronie swojego guru. Przy okazji dochodzi do konfrontacji ze zwolennikami drugiej strony konfliktu i w efekcie mamy niezły kocioł bałkański. Czasem emocje sięgają tak daleko, że dochodzi do poważnych gróźb, znieważenia rodziny czy też nękania oponentów. Nie jest to zjawisko nowe – wystarczy spojrzeć na to, jak zachowują się starsze pokolenia w sprawach np. politycznych. Rzekłbym nawet, że pod względem jadu i nienawiści internet wcale nie jest dominującym medium.
Kiedy drama wychodzi z piwnicy…
Rzadko jednak zdarza się, aby dramy przebiły się poza bezpieczne ramy internetu. Do takiej sytuacji doszło w przypadku konfliktu Atora z Gimperem, dawnych kolegów, a obecnie chyba najbardziej zagorzałych wrogów w polskim YT. Nie będę tutaj przytaczał szczegółów, bo nie są nam do niczego potrzebne (zapodam filmiki, z których – oczywiście przy dużej dozie krytycyzmu – można się co nieco o tej sprawie dowiedzieć).
https://www.youtube.com/watch?v=RQO1BeufEeM
W każdym razie w pierwszej połowie 2015 roku pojawiło się wiele filmów różnych youtuberów mocno krytykujących zachowania Atora. Akcja miała być ustalona i zorganizowana przez Gimpera (jego film powyżej) w ramach zemsty, jednak nie znam szczegółów na tyle, by to potwierdzić. Bądź co bądź oskarżenia wobec autora kanału Wideoprezentacje skupiały się wokół niesłowności, złej organizacji eventu, owych niesmacznych zapiekanek i nieuczciwych zachowań przy tagowaniu filmów. Parę miesięcy później Krzysztof Ator Woźniak nagrał film, w którym poinformował, że wytoczył Tomaszowi Gimperowi Działowemu powództwo. Przedstawił tam fragmenty streamów Gimpera, w których obrażał on w niewybrednych słowach Woźniaka i jego rodzinę.
Po tym nagraniu duża część dotychczasowych krytyków Atora (w tym ja) przyznała mu sporo racji. Rzeczywiście padł on ofiarą publicznego hejtu, czego nie można usprawiedliwiać faktem, że pokłócił się z paroma youtuberami. I tak, uważam go za krętacza i cwaniaczka, który tworzy filmy wyłącznie dla zarobku, w których bez wyczucia czyta gotowe artykuły z JoeMonstera czy Wikipedii, wrzucając pomiędzy to stos reklam. Jednak nie sądzę, aby to usprawiedliwiało eskalację nienawiści i zmowę, z którymi mieliśmy do czynienia w tej sprawie.
Telewizja dorzuca trzy grosze
Ale gdyby sprawa na tym się zakończyła, nie poświęciłbym jej tyle miejsca w artykule :-). Oto bowiem okazało się, że nie tylko Gimper potrafi się mścić. W 2016 roku na antenie TVN wyemitowano odcinek Superwizjera o wymownym tytule: Hejt, który niszczy życie. W zasadzie większość materiału skupiona została wokół sprawy Atora i Gimpera, ukazanej jednak w sposób wysoce stronniczy, co aż kole w oczy. Na siłę próbowano uczynić z Działowego odpowiedzialnego za nienawiść wśród młodzieży, wulgaryzację języka w sieci i pranie mózgu jego fanów. Zdecydowanie przeceniono możliwości tego chłopaka. Woźniak natomiast opowiadał mniej lub bardziej wiarygodnie o tym, z jakimi przykrościami spotkał się ze strony Hajsowników Gimpera, o swoich myślach samobójczych, itd. Wszystko natomiast miało posłużyć twórcom programu do wysnucia tezy, że internet jest po prostu dla dzieci niebezpieczny z uwagi na nadmiar hejtu.
Jakoś się tak dziwnie składa, że TVN raz jakiś czas wypuszcza coś na temat gier czy internetu krytycznego, generalizując pojedyncze przypadki i wyolbrzymiając pewne zachowania. Tak było w sprawie tibijczyka z 2006 roku, o czym była mowa w poprzednim artykule. Nie inaczej jest i tym razem. Ator, który niegdyś dla tej stacji pracował, wykorzystał stare znajomości, aby podgrzać atmosferę wokół siebie i tym samym na nowo pojawić się na świeczniku. Jest dla mnie do dziś rzeczą niezrozumiałą, że dorosły facet zachowuje się w sieci jak nastolatek z kompleksami.
Znowu zniekształcenie rzeczywistości
Hejt, o którym opowiada, wcale nie był najbardziej brutalny w porównaniu do tego, co sam widziałem w trakcie swojej wieloletniej przygody tutaj. Mógłbym powiedzieć, że nie takich rzeczy się już o matce w internecie nasłuchałem ;-). Jasne, pod względem prawnym – może żądać odszkodowania. Ale materiałem w Superwizjerze po raz kolejny przedstawiono nieuczciwy obraz naszej społeczności. Gejmerzy przestali być może psychopatami bijącymi rodziców krzesłami, a stali się zionącymi nienawiścią degeneratami. I uwierzcie, nie przesadzam, że taki właśnie obraz pojawił się po rzeczonym reportażu w opinii publicznej. Już następnego dnia po jego wyemitowaniu spłynęły do mnie zapytania zatroskanych członków rodziny czy starszych znajomych, czy mam coś wspólnego z Gimperem xD. Domyślam się, że podobne reakcje pojawiły się w niejednym polskim domu.
Zamieszczam w tym miejscu odpowiedź na reportaż samego zainteresowanego. Co bym nie sądził o zachowaniu Gimpera i Hajsowników (niski poziom, niepotrzebna wulgaryzacja i ogólnie głupota filmików to zmora najpopularniejszych youtuberów), to tutaj ma on zupełną rację. W relacji sprawca-pokrzywdzony Ator i Gimper ponownie zamienili się w naszej telenoweli miejscami:
Burza w szklance wody i brak zrozumienia
Jaki morał z tej bajki? Hejt w ramach społeczności streamerskiej, youtuberskiej i ogólnie – graczy – naturalnie istnieje. Często jednak jest on nakręcany ponad rzeczywiste rozmiary i wykorzystywany dla zdobycia popularności. Nienawiść w sieci istnieje w podobnym stopniu jak w rzeczywistości poza ekranem komputera. Wszystkim, którzy dalej twierdzą, że u nas jest tak źle, bo na live’ach z CS’a chłopaki rzucają k***ami, niech się kiedyś przejdzie na manifestację którejś z wiodących opcji politycznych (obojętne której). Tak się składa, że interesuję się równolegle polityką i mogę zdecydowanie potwierdzić, że jest tam dużo więcej złych emocji niż w branży gier (nie bez powodu zabrałem się za eGG zamiast brnąć w tamto bagno ;-)).
Wydaje mi się, że po prostu wiele osób nie rozumie naszej subkultury. Jesteśmy inni, więc z automatu stajemy się podejrzani. Mamy swój slang, modę, zainteresowania. Dlatego wiecznie pojawiamy się na cenzurowanym. Kiedyś byli hipisi i skini, później sataniści i dresy, a teraz gracze i internauci. Miejmy nadzieję, że nie dojdzie nigdy do powtórki z West Memphis, gdzie w latach 90. skazano niesłusznie za mord rytualny trójkę chłopaków tylko dlatego, że lubili metal i ubierali się na czarno. Nie da się nie zauważyć, że dzisiaj coraz łatwiej o histerię z powodu gier komputerowych, podobnie jak wtedy panował strach przed satanizmem. Ten wątek rozwinę w kolejnej części tryptyku, w tym miejscu chciałbym tylko zaznaczyć, że często to właśnie gejmerzy spotykają się z hejtem w realu, a nie odwrotnie.
Hejt tragiczny w skutkach
Internet miewa jednak też swoje bardzo złe oblicze, o którym nie możemy zapominać. Sprawa Dominika Szymańskiego nie dotyczy bezpośrednio branży gier komputerowych, lecz raczej hejtu na portalach społecznościowych. Dzisiaj jednak są to naczynia połączone i trudno omawiać pierwsze w oderwaniu od drugich. Szczególnie, że w akcje szkalownicze zaangażowani byli także członkowie grup około-streamerskich, których z szacunku dla zmarłego nie będę konkretyzował.
14-letni chłopak wiesza się z powodu prześladowania go w szkole i w internecie. Doprowadzony do ostateczności przez swoich rówieśników, którzy traktowali to za zabawę. Samobójstwo Dominika jest po trosze okrutnym znakiem czasu. Dzisiaj ludzie cechują się mniejszą empatią a większym wyrachowaniem. Upośledzone związki międzyludzkie, brak zainteresowania dziećmi wśród niektórych rodziców pogłębiają społeczne patologie. Może i portale społecznościowe same w sobie nie są winne temu, że dochodzi na nich do nękania. Jednak nie wypada zamykać oczu na problem.
Gracze graczom, czyli e-sport vs. nienawiść w sieci
I tutaj branża gier okazuje serce, którego widzowie Superwizjera zapewne by się nie spodziewali. Międzynarodowa liga gamingowa ESL rozpoczęła współpracę z fundacją Cybersmile. Jest to organizacja powstała w 2015 roku celem zwalczania toksycznych zachowań w internecie, czyli właśnie hejtu. Bardzo fajnie, że ESL idzie drogą piłkarskiej FIFY. Tak jak ta ostatnia konsekwentnie promuje walkę z rasizmem, tak jej e-sportowy odpowiednik wspiera działania wymierzone przeciwko naszej bolączce.
Wszyscy w ESL cieszymy się na myśl o rozpoczęciu współpracy z Cybersmile. Chęć pomocy graczom narażonym na cyberprzemoc doskonale pasuje do naszego zaangażowania w walkę z toksycznymi zrachowaniami w gamingu i e-sporcie. Przed nami ekscytujące czasy – powiedział Craig Levine, CEO ESL America.
Moje doświadczenia z hejtem w sieci
W styczniu zamieściłem na łamach e-Gildii Graczy swoją prezentację multimedialną dotyczącą hejtu w sieci na bazie własnych doświadczeń jako wieloletniego admina i usera. Był to fragment zbiorowej pracy kryminologicznej na ten temat. Zainteresowanym ponownie podrzucam link do pobrania:
Pobierz “Hejt w internecie - prezentacja multimedialna”
Zjawisko-nienawiści-i-nękania-w-internecie.ppt – Pobrano 573 razy – 1,53 MBOsobiście spotykałem się z nienawiścią w ramach swojej działalności wielokrotnie. Nie będę tutaj jednak sprowadzał się do poziomu Atora i biadolił nad swoim losem, gdyż nie o to chodzi. Ze swoich licznych doświadczeń, w których skład wchodziło wielokrotne grożenie śmiercią, próby zhakowania stron, stalkowanie i wyjątkowo niskich lotów spamowanie wyzwiskami, wyciągnąłem parę wniosków.
Kilka porad praktycznych
Przede wszystkim o ile internet jest dla wszystkich, o tyle nie wszystko w internecie jest dla wszystkich. Jeżeli jesteś zanadto wrażliwy, być może nie powinieneś wchodzić na siłę w społeczności pokroju Karachana czy Hajsowników. W internecie jest naprawdę wiele miejsc, gdzie potraktują cię przyjaźniej. Polecam szczególnie małe społeczności fanowskie, w których atmosfera panuje często niemalże rodzinna.
Ponadto jeśli chcesz być administratorem, musisz mieć grubą skórę. Władza i przyjemność z tworzenia swojego monumentum w internecie to także spora odpowiedzialność. Nikt nie będzie się nad tobą litował, gdy zostaniesz zbluzgany na czacie. Twoja rola wymaga, byś potrafił wziąć takie sytuacje na własne barki. Jeżeli tego nie potrafisz, spróbuj zacząć „stażu” w jakiejś redakcji czy jako moderator forum. Nabierzesz doświadczeń w relacjach z użytkownikami, w tym „ciężkimi” przypadkami, a w razie problemów zawsze możesz zwrócić się o pomoc do admina.
Wreszcie – społeczność społeczności nierówna. Są gry, przy których adrenalina wzrasta bardziej niż w przypadku innych. Jest rzeczą oczywistą, że w szachy grywają osoby spokojniejsze niż w przypadku boksu. Tak samo nie ma się czemu dziwić, że podczas zabawy w CS: GO czy League of Legends napotkamy się z dużą ilością obelg i nerwów – te gry są po prostu stresujące. Poza tym, jak pisałem w poprzedniej części, gry sieciowe (szczególnie MMORPG) mają coś w sobie, że przyciągają czasem osoby niespełna rozumu. Zupełnie inaczej wygląda kultura w przypadku np. gier strategicznych, symulacyjnych, logicznych czy platformowych, które często nawet mogą epatować krwią i przemocą, a mimo to społeczność nie podchodzi do nich z takimi emocjami. Można wreszcie poszukać prywatnych serwerów topowych tytułów czy też drużyny, z którą umawiać będziemy się na granie. Nie zapominajmy wreszcie o prawie raportowania złych zachowań supportowi. Od tego oni są, by wam pomóc ;-).
Łomatko, ile tu jadu!
Na koniec znowu wrzucam największego raka, jakiego wyłowiłem z publikacji dotyczących nienawiści w sieci:
Wygląda to tak, jakby dyskusja na forach internetowych i na portalach bez hejtu nie mogła funkcjonować. Hejtujemy wszystko i wszystkich.